Przewodnik po horrorze część II: Co to jest Gore?

W poprzednim odcinku przybliżyliśmy sobie znaczenie terminu Slasher, dzisiaj kolej na tak uwielbiane przez horrormaniaków słówko "Gore" Co ono oznacza i  jaka jest geneza dowiecie się z dzisiejszego odcinka naszego przewodnika po horrorze









Początki gore można datować na drugą połowę lat 60 tych. Wystarczy spojrzeć na produkcje wcześniejsze, w których w ogóle nie ma scen "obrzydzających" jak np w eleganckich filmach wytwórni Hammer. Klasyczne potwory jak Dracula czy potwór Frankensteina nie wyrywają ludziom głów, ani nie wypruwają z nich wnętrzności, ich zadaniem również było szokowanie, bardzo subtelne jak na dzisiejsze standardy. Ten efekt utrzymywał się jeszcze parę lat, jednakże w myśl zasady, że apetyt rośnie w miarę jedzenia twórcy filmowi posuwali się coraz dalej. Pełny rozkwit Gore przypada na przedział lat 1970 - 1990, którego apogeum mieści się w latach  80-tych. Zacznijmy jednak od znaczenia samego terminu.

 Gore - czyli z angielskiego zakrzepła lub rozlana krew ma w świecie horroru znaczenie dwojakie.
Można je podzielić na "sceny Gore" i filmy Gore (jako podgatunek horroru).

 Sceny Gore, to w większości sceny przemocy, które zostają ukazane w dosadny, nie ukrywający niczego sposób. Przykładem może być tutaj scena ukąszenia przez wampira. W latach 50-tych, krwiopijca zasłaniał ofiarę peleryną. To za nią dokonywał aktu wyssania krwi i tym samym pozbawienia ofiary życia. W scenie Gore, zamiast zasłonięcia peleryną i domysłów, widz dostaje całą scenę wbijania kłów w szyję ofiary (w zbliżeniu), razem z tryskającą krwią (często nawet w przesadzonej ilości) i drgającą w konwulsjach ofiarą.

Filmy Gore, to podgatunek horroru, który jest mocno związany z niskobudżetowymi produkcjami (tak zwane kino klasy C). Z reguły horrory te są nastawione właśnie na jak największą ilość scen Gore (co często przekłada się na ich jakość), a nie na interesującą fabułę, czy wiarygodne aktorstwo.

Historia:
Jak wiadomo, wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, a w świecie horroru do Włoch. To właśnie tam , w brutalnym kinie Giallo (w którym to właśnie coraz częściej pojawiały się sceny Gore) powstała idea wzmocnienia efektu graficznego morderstwa, poprzez ukazanie go w pełnej krasie.
Pierwszym filmem Gore, który zrobił dostrzegalny sukces był film Cannibal Holocaust (który rozpoczął falę filmów o kanibalach). Film osiągnął ogromny sukces jak na tamte czasy głównie za sprawą obrazoburczych scen pożerania bliźnich, ale także realnej przemocy na zwierzętach (scena rozłupywania żółwia w celach konsumpcji). Po sukcesie Holocaustu na światło dzienne zaczęły wychodzić inne tego typu produkcje. Wokół filmów Gore zaczęło się budować środowisko artystów związanych z tym nurtem.  Nie można tu nie wspomnieć o takich ludziach jak Dario Argento, Lucio Fulci czy George.A.Romero. Gdzie ten ostatni uchodzi za ojca kina Zombie, czyli połączenia horroru kanibalistycznego z horrorem o ożywionym truposzu (Mumia) i powstania nowego gatunku filmów o zombie,  których nieodzowną częścią, są właśnie obrzydliwe sceny Gore.

Z biegiem czasu scena Gore rozprzestrzeniała się "infekując" kinowe produkcje amerykańskie.
Dobrym przykładem jest tutaj sukces "Koszmaru z ulicy wiązów", który dobrze wykorzystał potencjał tych scen w filmie o duchach. Użycia scen Gore nie bał się również reżyser David Cronenberg w swoich dziełach Skanerzy (Scanners), Potomstwo (The Brood), czy Videodrome. Przykładów jednak jest tyle, że można by tu je wymieniać w nieskończoność.
Efekt szokowy który dało twórcom wykorzystanie tych scen doprowadził potem do egzaltacji Gore, co doprowadziło do powstania podgatunku zwanego Gore-festem, czyli po polsku festynem Gore.
Gore-fest, to nic innego jak film nastawiony nie tylko na Gore, ale wręcz napchany wizualną obrzydliwością. Dobrym przykładem są tutaj filmy Petera Jacksona Martwica mózgu (Dead Brain), Zły smak (Bad Taste), seria Martwe zło, czy też Re-Animator Stewart`a Gordona.
Najbardziej znaną wytwórnią produkującą filmy Gore, była w tamtych czasach TROMA, która to wręcz specjalizowała się w niskobudżetowych produkcjach nastawionych na przemoc i tandetę. Ich największymi , i uznanymi filmami są Toxic Avenger i Serferzy naziści muszą umrzeć (Część z tych filmów można było obejrzeć w nieistniejącej już stacji telewizyjnej wizja 1).
W każdym razie w ciągu następnych dziesięciu lat popularność tego gatunku osiągnęła wyraźny spadek. Przyczyny mogą być rożne. Zaostrzenie się przepisów regulujących ilość przemocy na ekranie, zmiana technologiczna (odejście od klasycznych efektów specjalnych do raczkującej dopiero grafiki komputerowej) lub też zwyczajne znudzenie widowni zakończyły erę dominacji Gore.

Współczesne kino grozy odchodzi od flaków i wizualnej przemocy w stronę bardziej przyjaznych widzom (i intratnych dla portfeli) horrorów o duchach. A dzieje się tak z kilku powodów.
Po pierwsze: PG-13. Sceny Gore nie nadają się do oglądania dla młodzieży ze względu na swoją szokującą formę, duchy nie mordują w odrażający sposób, a cały modus operandi nie polega na szokowaniu, a bardziej na straszeniu widzów komputerowo wygenerowanymi zjawami.
Po drugie: produkcje Gore wymagają dużo efektów specjalnych, animacji, oraz prac charakteryzatorów, co się wiąże z dużym budżetem, który z kolei wiąże się z większym ryzykiem finansowym wytwórni.
Od tych reguł zdarzają się oczywiście odstępstwa. Seria horrorów Piła, czy serial Żywe Trupy (Walking Dead) skutecznie pokazuje, że na Gore wciąż można nieźle zarabiać. Nie twierdzę również, że gatunek kina Gore/Gore-fest umarł całkowicie. Wciąż są tworzone nowe filmy z tych gatunków, są to jednak produkcje mocno amatorskie, przez co trudno je zdobyć i oczywiście jakość tych filmów pozostawia wiele do życzenia..

Mam nadzieję że w przyszłości twórcy zaczną mieszać gatunki, i tak wreszcie duchy zaczną rozrywać ludzi na kawałki. (Wyobrażacie sobie Obecność ze scenami Gore? aż ciarki przechodzą..)
Ale tak oczywiście być nie musi, póki co zapraszam do następnego odcinka naszego przewodnika po horrorze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz